To niesamowite, ale ilekroć rozmawiam z równymi sobie wiekiem o książkach z dzieciństwa, niezmiennie pojawiają się te same wspomnienia… Obowiązkową lekturą była saga o Tomku Wilmowskim („a czytałaś Tomki?”) i systematycznie przybywające wówczas na rynku wydawniczym kolejne tomy „Pana Samochodzika”, po które gnało się co tchu do księgarni. Jak wiadomo, nakład był ograniczony, więc kto pierwszy ten lepszy. Ja miałam już wówczas cichy układ z zaprzyjaźnioną księgarnią, która odkładała mi pod ladą wszystkie młodzieżowe nowości, po które przybywałam rączym kłusem. I może lepiej, że nie w głowie było mi wówczas drążyć temat biografii autora...
Co do Pana Samochodzika, niewątpliwie i Nienacki miał wpływ na fakt, że „od zawsze” uwielbiam podróżować śladami bohaterów książkowych i filmowych. Grupy, które oprowadzam, również raczę opowieściami o postaciach lokalnych – tych prawdziwych i tych zmyślonych. Nie ma miejsca bez człowieka – tej dewizy się trzymam.
Wykreowany przez Zbigniewa Nienackiego muzealnik Tomasz rozwiązywał historyczne zagadki i wykorzystywał ukryty potencjał swojego wehikułu, pod którego maską krył się silnik Ferrari 410 Super America. Nienacki stworzył kultową, 12-tomową serię dla młodzieży – dzięki umiejscowieniu akcji w wielu prawdziwych miejscach, szaleni miłośnicy serii jeździmy jak te wariaty nad Jeziorak - tam, gdzie obozowała banda Czarnego Franka. Do Fromborka, z obowiązkową wizytą w oktogonie, czyli wieży Radziejowskiego, gdzie pan Tomasz znalazł trzeci schowek ze skarbami pułkownika Koeniga. Do Malborka, na Pojezierze Augustowskie i Myśliborskie i w Bieszczady. Nie ustają spekulacje, gdzie znajdował się Duninów z „Wyspy Złoczyńców", a gdzie Kortumowo z „Pana Samochodzika i templariuszy", no i oczywiście gdzie Janówka z „Niesamowitego dworu".
Filmowy Pan Samochodzik, czyli Stanisław Mikulski
Będąc w zeszłym roku w Jerzwałdzie nad Jeziorakiem na Warmii, z niekłamanym podziwem oglądałam dom, w którym Zbigniew Nienacki spędził znaczącą część swojego życia i tutaj je też zakończył – grób na cmentarzu jest skromny, ale ilość kwiatów i pamiątek dowodzi, że odwiedzają go regularnie fani. Widok na jezioro z okien jego domu zapiera dech w piersiach. W takich klimatach nie sposób nie tworzyć…
Wybór na weekendową wyprawę był zatem prosty – na warsztat poszła „Księga strachów”, której akcja zlokalizowana jest na Pojezierzu Myśliborskim. Niestety, wiodąca miejscowość w fabule książki jest fikcyjna. W opowieści jest to Jasień nad Jeziorem Jasień, a w terenie to być może Karsko nad J. Karskim, lub (i tak bym sobie wymarzyła) Moryń nad J. Moryń, a być może... - domysłów jest moc, a każdy solidnie uargumentowany. Pozostałe miejscowości są jak najbardziej prawdziwe i urokliwe. No i oczywiście nie łudźmy się - nie poprzestaliśmy tylko na szlaku Pana Samochodzika - okolica jest tak pełna niespodzianek, że nawet nie trzeba ich specjalnie szukać - same się krystalizują co krok.
Myślibórz – kolebka Zakonu Templariuszy tego regionu i niezwykłe Sanktuarium Miłosierdzia
Tym razem Tomasz (Pan Samochodzik) ruszył tropem zagadkowych szachownic, które miały kryć „to, co najcenniejsze”. Zgodnie z fabułą mogły mieć one związek z ukrytym podczas wojny pamiętnikiem oficera armii hitlerowskiej - Konrada von Haubitz.
Odnalezienie pamiętnika Konrada von Haubitza – syna ostatniego dziedzica majątku – pozwoli na pokazanie światu prawdy, ale dla Pana Tomasza równie ważne jest sprawdzić plotki o ukrytych skarbach, które podobno ta rodzina schowała w trakcie wojny, a które ktoś mógłby wywieźć z Polski. Rozwiązaniem zagadki ma być szachownica, jaką ród miał w herbie i jaką można znaleźć na wielu budynkach w okolicy.
A zatem – poszukiwania czas zacząć! I... już za chwilę pierwsza szachownica znaleziona! W portalu dawnego wejścia do Kolegiaty p.w. św. Jana Chrzciciela.
Szachownice na zachodniopomorskich kościołach wcale nie są tak rzadkim zjawiskiem, jakby się komuś mogło wydawać. Występują głównie na XIII wiecznych świątyniach związanych z Templariuszami, a teorie i spekulacje na temat ich roli bywają różne. Najpopularniejsze głoszą, że to znak cechu budowniczych. Inne uważają, że mogą być symbolem Chrystusa.
Sam Myślibórz wspominany jest wiarygodnie dzięki dokumentowi z 1238 r., kiedy to Władysław Odonic nadał templariuszom 1000 łanów ziemi nad rzeką Myślą. Na tych ziemiach, właśnie tutaj mieli swoją pierwszą komandorię, zanim zrzekli się jej na rzecz margrabiów brandenburskich i w 1261 r. przenieśli się do Chwarszczan. Esencją historii miasta jest fakt, że niemal od zawsze było w graniach ziem niemieckich, bardzo często będąc przedmiotem handlu (jako miasto na skrzyżowaniu szlaków handlowych, które szybko urosło do rangi stolicy regionu). W graniach Polski Myślibórz znalazł się dopiero w 1945 r.
To co niezwykle ciekawe, to fantastyczna historia Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego z Myśliborza, jaką miała podaną w wizjach od Jezusa św. Faustyna Kowalska…, duchowa założycielka zakonu.
Wizjami swoimi podzieliła się ze swoich duchowym opiekunem, bł. Ks. Michałem Sopoćko. Mówiła i zapisywała w swoim „Dzienniczku” dokładny wygląd kościółka, witraż w prezbiterium (scena Ukrzyżowania, a w niej motyw pędów dzikiej róży z czerwonymi kwaitami), a nawet umeblowanie cel zakonnych w myśliborskim domu zakonnym. Wszystko to pomogło zlokalizować później następczyniom Siostry Faustyny kościółek na Pojezierzu Myśliborskim i osiąść tutaj na stałe.
Sanktuarium Miłosierdzia Bożego to cudowne miejsce, zakomponowane pomiędzy miastem i pejzażem nadjeziornym (nad jeziorem Myśliborskim – największym na Pojezierzu), co czyni je bajkową enklawą dla spragnionych duchowości pielgrzymów.
Fantastyczny Gospodarz miejsca, ks. Janusz i uśmiechnięte Siostry czynią to miejsce otwartym i przyjaznym. Zajrzyjcie koniecznie.
Dom macierzysty Zgromadzenia
św. Faustyna Kowalska
Pszczelnik – miejsce lotniczej tragedii
Steponas Darius i Stasys Girenas przed I wojną światową wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych. Odbyli służbę w amerykańskiej armii, później pracowali w amerykańskim lotnictwie cywilnym. Chcieli zrealizować pomysł przelotu z USA do rodzinnej Litwy.
W 1932 r., przy wsparciu litewskiej diaspory, kupili samolot Bellanca CH-300 Pacemaker, który nazwali "Lituanicą". Maszynę unowocześnili i przygotowali do podróży. Zamierzali pobić rekord długości lotu bez międzylądowania, pokonując trasę o długości ponad 7 tys. km, do Kowna. Swój lot dedykowali Litwie, o czym napisali w testamencie, który sporządzili przed startem. "Młoda Litwo, niech nasze osiągnięcie wzmacnia twojego ducha i wiarę we własne zdolności".
Po 37 godzinach lotu i pokonaniu 6411 km samolot rozbił się 17 lipca o godz. 0.36 na terytorium Niemiec w lesie w pobliżu miejscowości Kundham (obecnie Pszczelnik niedaleko Myśliborza). Wrak maszyny i ciała pilotów znaleziono nad ranem.
Przyczyn tragedii nie ustalono, przypuszcza się, że mogły ją spowodować złe warunki pogodowe i wada techniczna samolotu.
Ciała lotników przewieziono do Kowna. Darius i Girenas szybko stali się bohaterami Litwy. Ich podobizny umieszczono na banknocie, a imionami nazwano ponad 300 ulic. Zostali też patronami wielu szkół.
Niedaleko miejsca katastrofy stoi "Chata litewska" - przeniesiona z Litwy specjalnie na okoliczność upamiętnienia dwóch lotników i ich Ojczyzny
Mimo że lot "Lituaniki" odbywał się bez przyrządów radionawigacyjnych, był jednym z najbardziej precyzyjnych na ówczesne czasy. Piloci jako pierwsi w historii dostarczyli też pocztę z Ameryki do Europy drogą powietrzną.
Dębno – miasto pierwszego polskiego maratonu
No, tego nikt z nas się nie spodziewał…
Tradycja Maratonu Dębno rozpoczęła się 22 lipca 1966 roku, kiedy to na trasie Cedynia–Siekierki, na obchody 1000-lecia Państwa Polskiego rozegrano bieg na dystansie zbliżonym do półmaratonu (21,5 km). W roku 1973 bieg przeniesiono do Dębna. Jest to najstarszy maraton rozgrywany w Polsce. Organizatorzy traktują bieg nie tylko w kategoriach sportowych, ale nadają mu rangę historyczną. Bieg zatem nie jest traktowany jako masówka (bardzo ograniczona liczba miejsc!), ale udział w nim uznawany jest za nobilitację i "wisienkę na torcie" wszystkich polskich maratonów.
My również zrobiliśmy maratońską trasę po Dębnie - pieszo…
To, co najważniejsze w mieście, koncentruje się głównie wzdłuż ulicy Mickiewicza. Na wyobraźnię łatwo podziała informacja, że latach 1890 – 1930 miasto przeżywało swój przemysłowy rozkwit. 9 fabryk sukienniczych, fabryka tłuszczów chemicznych, duża drukarnia i wydawnictwo, fabryka dekstryny, ceramiczna, stolarnie, wytwórnie cygar i galanterii skórzanej, a także… fabryki eksportowanych na cały świat kapeluszy. Fabryka
sukna Juliusa Jahna na ten przykład, eksportowała swoje towary do
krajów Orientu, Palestyny, Danii, Anglii i Ameryki. Inna, braci
Baumgartem, produkowała wspomniane wcześniej kapelusze dla myśliwych i leśnych służb
mundurowych. Duża drukarnia Juliusza Neumanna, zatrudniającą kilkuset pracowników, wydawała Gazetę Tygodniową („Wochenblatt”) dla powiatu chojeńskiego w nakładzie
200 egz., w późniejszym okresie również szereg fachowych czasopism
ogólnokrajowych, z których kilka osiągnęło nakład kilkudziesięciu
tysięcy egzemplarzy. Aż człowiek chwyta się za głowę i pyta – gdzie jest zatem to dawne, bogate miasto? Można się go tylko domyślać w klimacie kilku zachowanych kamienic czy pofabrykanckich willi.
Spójrzmy na ocalałe z pogromu 1945 r. kamienice mieszczańskie. O ileż piękniej by się tutaj żyło, gdyby zachować taki charakter dawnego miasta...
W 2000 r. w okolicach Dębna uruchomiono największą w Polsce kopalnię ropy naftowej i gazu ziemnego „Dębno”.
Na relaksujący spacer polecam promenadę nad Jeziorem Lipowo i Park Miejski, w którym znajdziemy symboliczny kamień z napisem upamiętniających dawnych mieszkańców… - to miejsce niemieckiego cmentarza ewangelickiego („dla tych, dla których ziemia ta była kiedyś Ojczyzną”). Wszak do 1945 r. nie było tu Dębna, ale Neudamm...
Ścieżka "Nasze drzewa" wokół Jeziora Duszatyń
Komu mało wrażeń przyrodniczych, niech skorzysta z krótkiej acz treściwej przechadzki wokół jeziora, o którym mówi się „Jezioro Krawczyka” (od nazwiska Leśniczego, który przez długi czas był Gospodarzem tego miejsca). Zaledwie 2,5 km za miastem! Genialne miejsce, choć w sezonie straszy zapewne tłumami.
Chwarszczany
Kolejna po Myśliborzu komandoria Templariuszy na ziemiach zachodnich. Obecnie ostała się tylko kaplica, ale prace archeologiczne pozwalają mieć nadzieję na odkrycie miejsca dworu.
Sama kaplica jest unikatowa…
Pamięć o Królestwie Jerozolimy Templariusze utrwalili tutaj w wieżach. Budowla oflankowana dwoma wieżami do złudzenia przypomina wyobrażenia Jeruzalem iluminowane na średniowiecznych miniaturach…
Zakon templariuszy został założony w 1118 roku w Jerozolimie przez dziewięciu francuskich rycerzy na czele z Hugonem de Payens i Gotfrydem de Saint - Omer. Przy czym niektórzy historycy przesuwają to wydarzenie na rok 1119 lub 1120. Bracia rycerze określili się mianem Ubogich Rycerzy Chrystusa i złożyli śluby zakonne przed patriarchą jerozolimskim. Celem działalności zgromadzenia było utrzymywanie bezpieczeństwa na drogach i obrona miejsc związanych z życiem i działalnością Chrystusa. Według relacji Jakuba de Vitry bracia zachowywali ubóstwo, czystość i posłuszeństwo wedle reguły kanoników regularnych. Na początku było ich tylko dziewięciu. Przez dziewięć lat służyli w świeckiej odzieży i okrywali się tym co wierni dali im w jałmużnie. Wielki protektor templariuszy Bernard de Clairvaux w Pochwale nowego rycerstwa (De laude novae militiae) wyraża się o nich jako o mężach zdyscyplinowanych, ascetycznych i biegłych w rzemiośle wojennym. Ich mieszkania były prostymi, pozbawionymi ozdób pomieszczeniami, na ścianach których znajdowała się broń i rycerski ekwipunek. Bracia nie znali szachów, gry w kości, wyrzekali się oglądania komediantów, igrców, oraz innych uciech i zabaw rycerskich, w tym także polowania. Prowadzili bezwzględną walkę z innowiercami, a więc wrogami Chrystusa. Idee reprezentowane przez Ubogich Rycerzy Chrystusa, znalazły uznanie rycerstwa krzyżowego, patriarchy jerozolimskiego Gormonda i króla Baldwina II. Monarcha umieścił ich w Pałacu Salomona i oddał do dyspozycji Świątynię Pańskiej w dzielnicy Templum, która do utraty Jerozolimy w 1187 roku była domem macierzystym zakonu. Od tego czasu zwykło się ich nazywać Rycerzami Świątyni lub po prostu templariuszami.
Po utracie Akki - ostatniej twierdzy chrześcijańskiej w Ziemi Świętej templariusze przenoszą się na kolejne wyspy i próbują przeciwstawić się muzułmańskiej ekspansji. Równocześnie prowadzą w całym świecie chrześcijańskim akcje dyplomatyczne w celu zorganizowania ponownej wyprawy krzyżowej. Niestety nie ma już wówczas zrozumienia dla podobnego przedsięwzięcia. Pojawiają się nawet plany połączenia zakonu szpitalników i templariuszy w jedną organizację, co powoduje protesty w obu zgromadzeniach. W końcu wielki mistrz Jakub de Molay przenosi się wraz ze swoim orszakiem do Paryża aby własnoręcznie pokierować akcją dyplomatyczną. Zabiera ze sobą olbrzymie zasoby skarbca zakonnego, które od tego czasu będą spędzać sen z powiek króla Francji Filipa Pięknego. Równocześnie szerzą się doniesienia o tajemnych praktykach templariuszy. Zarzuca się im religijne praktyki muzułmańskie, zapieranie się Chrystusa, sodomię, bałwochwalstwo. Już od dłuższego czasu obserwuje się upadek obyczajów w tym zakonie, pijaństwo, wydawanie środków na zbytkowny styl życia. Ówcześni templariusze zdają się w niczym nie przypominać Hugona de Payns i jego towarzyszy.
W 1307 roku Filip Piękny dokonuje masowych aresztowań templariuszy. W jednym dniu o jednej godzinie królewscy urzędnicy wkraczają do 500 francuskich komandorii i aresztują kilka tysięcy templariuszy - braci - rycerzy, giermków, braci służebnych. Król francuski, choć kieruje się niskimi pobudkami, występuje niemal jako obrońca wiary chrześcijańskiej. Filip Piękny zwraca się z apelem do innych władców europejskich o prześladowania templariuszy. W prowincji niemieckiej zakonnicy podejmują obronę w Magdeburgu i w Metz. Posiadłości templariuszy na terenie Niemiec przechodzą pod władanie szpitalników i krzyżaków (ze strony www.templariusze.org).
A czy wiecie, że zakon istnieje współcześnie? Kto ciekawy, powinien zajrzeć tutaj http://polscy.templariusze.org.pl/?page_id=2
Dyszno
Czas na chwię oddechu… Powróćmy w plener.
Mało kto wie, że w Dysznie majątek posiadał Aleksander von Humboldt (1769 - 1859) – niemiecki geniusz w dziedzinie przyrody (naturalista – tak wówczas nazywano przyrodników) , który - jak wieść niesie - sławą ustępował jedynie Napoleonowi!
Aleksander von Humboldt
Dęby Humboldta w parku przy ruinach pałacu
Oto co znalazłam w Jego temacie…
Autor „Kosmosu”, o który czytelnicy dosłownie się „zabijali”. Publikacja cieszyła się takim powodzeniem, że oferowano za nią łapówki, a paczki z książkami przeznaczonymi dla księgarzy w Londynie i Petersburgu w tajemniczych okolicznościach ginęły, trafiając do – jak pisze w świetnej biografii Humboldta „Człowiek, który zrozumiał naturę" Andrea Wulf – „zdesperowanych klientów w Hamburgu i Wiedniu". Już przed wydaniem „Kosmosu" uważano Humboldta za największego naukowca swoich czasów – uchodził za człowieka, który zrewolucjonizował sposób postrzegania świata ożywionego.
(…) Legendą uczyniła go pięcioletnia podróż, w trakcie której oczarowały go tropiki, wspiął się na uważany wówczas za najwyższy szczyt na Ziemi ekwadorski wulkan Chimborazo i dowiódł, że istnieje wodne połączenie między dwiema największymi rzekami Ameryki Południowej: Amazonką i Orinoko. Zasłynął między innymi tym, że wymyślił znane dziś ze wszystkich map pogody izotermy, odkrył równik magnetyczny, wprowadził pojęcia wegetacji i stref klimatycznych. Jako pierwszy mówił też – na przykładzie wenezuelskich plantacji – o szkodliwych zmianach klimatycznych wywołanych przez człowieka.
Jego życiorys jest tak fascynujący, że gołym okiem widać, jak bardzo nadaje się do ekranizacji filmowej. Jeśli mogę zaprosić – poczytajcie bardziej zorientowanych ode mnie, którzy zgłębili temat Andrea Wulf, „Człowiek, który zrozumiał naturę", przeł. Katarzyna Bażyńska-Chojnacka, Piotr Chojnacki, Wydawnictwo Poznańskie 2017
Co do Dyszna - wynika, że nie mieszkał tutaj, a jedynie posiadał majątek drogą dziedziczenia. Po śmierci Matki sprzedał ten majątek, żeby sfinansować swoją pierwszą wyprawę do Ameryki Południowej…
Chojna
Kolejny szok - architektoniczny tym razem. Mariacka świątynia, „przygniata” dosłownie swoją wyniosłością całe powojenne otoczenie miasteczka. Tak… zniszczenia z racji wyzwolenia tych ziem przyniosły aż 75% degradacji ówczesnego zabytkowego miasta. Okupacja radziecka trwała zresztą znacznie dłużej… - do 1992 r. O dawnej świetności miasta mówi, czy wręcz KRZYCZY swoją wspaniałością i wysokością (trzecia największa wieża w Polsce po Jasnej Górze i Świdnicy) wspomniany Kościół Mariacki. To szczytowe osiągnięcie sztuki gotyckiej, zwróćcie uwagę na misterność, bogactwo detali architektonicznych!
Odbudowę powojenną tego niezwykłego obiektu podjęto dopiero w… 1989 .
Obecny wygląd wnętrza kościoła
Na stronie Gminy Chojna czytamy:
W 1994 roku Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej w Warszawie zatwierdziła prawie 13 miliardów starych złotych ze środków RFN. Przedtem jednak różne dotacje ze strony Stowarzyszenia umożliwiły zabezpieczenie i inwentaryzację ruiny. Dla dalszych prac Fundacja Kościół Mariacki pozyskała dalsze środki finansowe w wysokości 500 000 nowych złotych. Za pozyskane środki finansowe wykonano prace zabezpieczające kościół, prace przygotowawcze pod kolejne etapy odbudowy. W 1996 roku wykonano roboty przy murach zewnętrznych, podpory pod konstrukcje dachową, dach, pokrycie dachu. W 1998 roku przeprowadzono badania na wieży kościoła mariackiego. Od lipca 1998 roku rozpoczęto prace zabezpieczające na wieży. W 1999 roku zakończono prace nad zabezpieczeniem statycznym grożącej zawaleniem iglicy wieży. Łączne koszty to około 520 000 zł. Wykonano posadzki betonowe w kościele wraz z podwyższeniem na ołtarz. W 2000 roku Fundacja otrzymuje dotację na budowę iglicy wieży wraz z pokryciem miedzianym. Iglica została zmontowana a pokrycie miedziane wieży zakończono w 2003 roku.
To tylko preludium do prac remontowych. Dzisiaj, po wejściu do kościoła już wiemy, że pełna odbudowa zabierze jeszcze sporo czasu…
Co roku, w ostatni weekend sierpnia, dawni i dzisiejsi mieszkańcy Chojny biorą wspólnie udział w Dniach Integracji, Przyjaźni i Ekumenizmu. Większość spośród trwających przez trzy dni imprez odbywa się właśnie w Kościele Mariackim.
Tutaj obejrzycie 65 unikatowych zdjęć z procesu odbudowy kościoła
http://parafia.chojna.pl/kosciol-mariacki/Odbudowa-kosciola-Mariackiego_101
Lubiechów Górny
Klasyczne romańskie cudo z bloków kamiennych i… nadbudowana w XIX w. drewniana wieża widoczna już z daleka, czynią ten kościół zabytkiem „nie do zapomnienia”. Oczywiście nie może obyć się bez kultowej już na szlaku Templariuszy szachownicy…
Mamy szczęście, możemy wejść do środka kościoła.
Idziemy najpierw na… wieżę. Mamy stąd wspaniały widok na Cedyński Park Krajobrazowy, do którego systematycznie zmierzamy.
Na wieży 3 dzwony – zabytkowe, wysokiej klasy. Niemcy próbowali je wywieźć ze sobą, ale na szczęście nie pozwolono im. W prezbiterium ciekawy obraz „Pod Twoją obronę…”. Mieszkańcy wsi opowiadają nam historię Janusza Molendy, miejscowego donatora. Wykupił majątek po PGRze i zapisał się w historii miejscowości jako człowiek o złotym sercu i szczodrej ręce. Tym bardziej kontrastuje z tą historią - na szczęście nie tragiczną - fakt porwania jego wnuczki. To przed wspomnianym obrazem modlił się o jej odnalezienie, a po szczęśliwym zakończeniu – ofiarował obraz kościołowi. Odnowił organy – lecz co z tego, kiedy zagrały tylko raz… Chętnych do organistowania brak.
Pan Janusz zginął w dość niejasnych okolicznościach – spoczywa na miejscowym cmentarzu obok dawnych, niemieckich właścicieli wsi. Pomnik na jego grobie to ucięte drzewo – symbol nagle przerwanego życia…
Bielinek
Przerywnik nad Odrą? Czemu nie.
Na południowym skraju wyrobiska Szczecińskich Kopalń Surowców Mineralnych (Kopalnia Bielinek) znajduje się geostanowisko. Okolice Bielinka słyną bowiem z licznych znalezisk kości i ciosów mamuta oraz kości nosorożca. Najprawdopodobniej było to miejsce przeprawy mamutów sprzed 13 tys. lat.
Lądolód cofał się wówczas z terenu Pomorza na obszar Skandynawii. Panował klimat polarny, a przedpole lądolodu obejmowała tundra, naturalny obszar siedliskowy mamuta. Mamuty wykorzystywały zwężenie doliny koło Bielinka do przekraczania koryta rzeki. Miejsce przeprawy mogło być dodatkowo miejscem zasadzki ludzi epoki kamiennej na wędrujące zwierzęta, których populacja wzrastała po ustąpieniu lądolodu. Na wyginięcie mamutów wpłynęły zmiany klimatyczne. U schyłku zlodowacenia zanikały połacie tundry, a pojawiały się lasy. Inwazja lasu ograniczała obszary bytowe mamutów, a finalnie - przyczyną ich zagłady mógł być doskonalący techniki łowieckie człowiek. Bielinek prawdopodobnie dokumentuje jeden z ostatnich epizodów życia mamutów na Nizinie Europejskiej.
Góra Czcibora pod Cedynią
Bitwa pod Cedynią odbyła się w 972 roku i była to pierwsza w historii Polski odnotowana historycznie bitwa o dużym znaczeniu dla tworzącego się państwa polskiego. Dowodzący bitwą Mieszko I, a przede wszystkim jego brat Czcibor, umiejętnie wykorzystali warunki terenowe dla opracowania taktyki, która przyniosła zwycięstwo.
"Mieszko Niemców sztuką zwyciężył" potwierdza kronikarz Bruno z Querfurtu.
Ciekawe światło na ten moment historyczny kładzie autor artykułu, który znajdziecie tutaj:
Osinów Dolny
Najdalej na zachód położony punkt Polski / zakole Odry – nic dodać, nic ująć.
Stare Łysogórki
Również i to miejsce zostało opisane przez Zbigniewa Nienackiego w "Księdze strachów"…
Choć to raczej miejsce duchów – wojenna opowieść o żołnierskiej martyrologii. Miejsce pochówku polskich żołnierzy, uczestników walk nad Odrą podczas operacji berlińskiej. 2 tysiące ludzi, średnio w wieku 20-30 lat. Cmentarz powstał w czasach PRL, więc opowiem wam znamienną historię…Ówcześni decydenci nie mieli najmniejszej ochoty umieszczać na grobach symboli chrześcijańskich. Wiedzieli też, że będzie grubą przesadą wstawić tam czerwoną gwiazdę… Wybrano zatem krzyże Grunwaldu – te same, które widnieją na orderze ustanowionym przez Krajową Radę Narodową w 1944 r. Centralny pomnik nijak się ma z pamięcią o poległych, to też raczej ukryta „mowa ideologiczna”. Dopiero w 1990 r. postawiono na cmentarzu krzyż.
Skąd tylu poległych? Tutaj znajdował się główny pas natarcia, kierującego się na przełomie kwietnia i maja 1945 r. w stronę Berlina. Saperzy próbowali budować przeprawy. Teren był zewsząd odsłonięty. Wśród poległych dominują żołnierze raczej niższych stopni wojskowych… - trudno oprzeć się wrażeniu, że stanowili ofiarę złożoną na ołtarzu sowieckiego zwycięstwa.
Moryń
Urocze miejsce. Kolejny na trasie relikt epoki romańskiej – kościół na templariuszowskim szlaku (wg legendy zbudowany na miejscu świątyni Światowida), pozostałość średniowiecznych murów miejskich i … urokliwa promenada nad J. Moryń z Aleją Gwiazd Plejstocenu!!! To doskonałe zwieńczenie myśliborskiej wycieczki… Plaża i smaczna rybka. Czego chcieć więcej po dwóch dniach intensywnego rekonesansu?